Moje życie na spektrum: witajcie na blogu!
Moja twórczość

Dzień dobry!

Było tak: koleżanki mi powiedziały, że ja to się powinnam nagrywać, co by więcej ludzi mogło mnie słuchać, bo najwyraźniej moje mocne i wyraziste opinie na temat wszystkiego zapewniają doskonałą rozrywkę. Jakiś czas później najdroższy Małż stwierdził, że ja to jestem „konkretnie dziwna”, w związku z czym powinnam się nagrywać, bo ludzie będą chcieli na mnie patrzeć. Na koniec inna koleżanka podpowiedziała, że nie ma za bardzo polskiego authortube’a, więc mogłabym zostać pionierką.

Skąd się tu wzięłam?

Zaraz, zaraz – pomyśleliście sobie pewnie w tej chwili – to czemu czytamy bloga, a nie oglądamy vloga na YouTube lub słuchamy podcastu? Ano dlatego, że to pisanie jest moim żywiołem. Nieciężko się tego zresztą domyślić, patrząc choćby na nazwę bloga. Piszę opowiadania fantastyczne i przymierzam się do paru powieści. Jest to moje „specjalne zainteresowanie”, czynność generująca, ale też niwelująca napięcie; jest to dla mnie najważniejsza rzecz w życiu, jedyna rzecz, którą chcę robić i dziedzina, w której chcę coś osiągnąć. Jeśli interesują was szczegóły, znajdziecie je na stronie Jak napiszę, to będzie. Przede wszystkim jednak – jest to dla mnie skuteczny i komfortowy sposób komunikacji z innymi ludźmi, bo – jak wiadomo – z mówieniem na spektrum bywa różnie…

Może się nie jąkam, ale często się zacinam, zapominam nagminnie słów albo wypowiadam losowe słowo, zupełnie inne niż to, o które mi chodziło; często nie potrafię w mowie szybko wyjaśnić tego co myślę lub dopada mnie pustka w głowie; jestem też emocjonalna i głos mi się załamuje. Poza tym mam wadę wymowy i nieprzyjemny głos, zwłaszcza na nagraniach (nieważne, czy to prawda, czy tylko moje subiektywne odczucie, nie ma sensu robić czegoś, z czym nie czuję się komfortowo). Poza tym dochodzą kwestie techniczne, nie umiałabym tego zmontować…

I najważniejsze – authortube zakłada mówienie o pisaniu. Pisanie jest oczywiście dla mnie ważne. Pisanie jest tym, co robię. Od dłuższego czasu rosła we mnie jednak chęć mówienia o autyzmie. Z perspektywy osobistej. Trochę to dziwne, ponieważ nie przepadam za opowiadaniem o sobie, myślę jednak, że może to wynikać z potrzeby uporządkowania w sobie pewnych spraw. Zawsze czułam się, jakbym nigdzie nie przynależała. Zawsze jakaś inna, dziwna, ale w żaden konkretny sposób – bez swojego stylu, bez tożsamości.

O czym będę opowiadać?

Kiedy więc pojawiła się sugestia, że mogę być autystyczna – zresztą w momencie, kiedy przekroczyłam już trzydziestkę – poczułam trzy rzeczy. Po pierwsze: straszny chaos, niepokój i zagubienie. Po drugie: aaaa, teraz nagle wszystko ma sens! Wszystko się zgadza! Po trzecie zaś: teraz w końcu gdzieś należę. Mogę odnaleźć moich ludzi. Mogę mieć jakąś tożsamość.

Logiczne jest więc, że o tak ważnych i trudnych sprawach będę opowiadań w ten najwygodniejszy, najbezpieczniejszy i najbardziej naturalny sposób – pisząc. Przygotujcie się na długie wpisy. ; )

Na koniec chcę jeszcze powiedzieć, że feminatyw „pisarka” zamiast pisarza znalazł się tu nie bez powodu. Kobiecy autyzm jest trochę inny od męskiego, przede wszystkim zaś ten męski jest lepiej opisany i szerzej przedstawiony w kulturze (te wszystkie Sheldony i Sherlocki), a tym samym na nim opierają się diagnozy i stereotypy. Ja natomiast jestem kobietą (no, tyle o ile, stereotypowo kobiecych cech to u mnie niespecjalnie szukać…) i mój autyzm jest kobiecy. O takim właśnie autyzmie będę tu pisać, z mojej osobistej perspektywy.

I tak oto nie będziecie mieć okazji zapoznać się z moim pełnym słusznego gniewu paplaniem, ekspresyjną gestykulacją i silnymi opiniami o złych filmach – zamiast tego będzie trochę spokojniej i konkretniej, ale za to na ważny dla mnie (i, jak mi się wydaje, wielu innych) temat. Atrakcje wizualne i dźwiękowe pozostawiam dla moich przyjaciół (za którymi zresztą bardzo w tej chwili tęsknię – trwa epidemia koronawirusa, siedzę więc w domu i z nikim się nie spotykam; nie wpadam też na wirtualne spotkania grupy pisarskiej na Skype, ponieważ nie lubię Skype i odmawiam korzystania z niego. Robię sobie w ten sposób sama na złość, co nie jest zbyt mądre, ale potrafię być niezwykle uparta… ale to są dobrzy ludzie, wiem, że mi wybaczą. Gdy już będzie po wszystkim, znów pójdę z nimi do ulubionej knajpy.).

Spokojnie, będzie więcej!

Zdaję sobie sprawę, że przebiegłam w tym wstępnie bardzo ogólnikowo po wielu tematach, ale obiecuję, że wszystkie je będę stopniowo rozwijać w kolejnych wpisach. Te, mam nadzieję, będą się ukazywać regularnie co drugi czwartek. Jeśli czasem się poprzesuwają – musicie mi wybaczyć. Czasem życie staje się trudniejsze, zwłaszcza na spektrum.

PS. Na blogu mogą pojawić się słowa wulgarne, a także wtrącenia w języku angielskim. Taki mam styl wypowiedzi, zwłaszcza jak mnie coś wkurzy, także musicie jakoś to wytrzymać.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *