Sensoryka

Sensoryczne przygody: prysznic

Jakiś czas temu, czytając książkę „Dziewczyny znikąd” Amy Reed, natrafiłam na poniższy fragment:

Erin nie lubi, kie­dy jest jej go­rą­co, nie lubi czuć się spo­co­na, nie lubi żad­nej z nie­wy­gód, któ­re przy­po­mi­na­ją jej, że żyje w nie­do­sko­na­łym ludz­kim cie­le, dla­te­go zresz­tą ką­pie się co naj­mniej dwa razy dzien­nie (ką­piel tak, prysz­nic zde­cy­do­wa­nie nie – woda zbyt ostro ude­rza o jej skó­rę).

Zauważyłam, że wątek niechęci do prysznica przewija się tu i tam w rozmowach osób autystycznych. Twit tu, jakiś komentarz tam, nic konkretnego. Zwróciłam na to jednak uwagę, bo się z tym zupełnie nie identyfikowałam. Nigdy nie miałam problemu z braniem prysznica ze względów sensorycznych. A przynajmniej – tak mi się wydawało.

Po prostu miałam to szczęście, że nigdy nie trafiłam na prysznic z beznadziejnie działającym dzynglem.

Niestety nie zrobiłam zdjęcia mojego prysznica, zamiast tego jest zdjęcie poglądowe z internetu, na licencji Philip Bosma, CC BY-SA 3.0 http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/, via Wikimedia Commons

Zasada działania dzyngla jest prosta – jeśli jest dociśnięty w dół, to woda leci kranem i wypełnia wannę. Jeśli pociągnie się go do góry, woda zaczyna lecieć przez słuchawkę prysznicową. Problem polegał na tym, że w mieszkaniu, które przez kilka miesięcy wynajmowałam, dzyngiel blokował się w pozycji górnej tylko i wyłącznie, gdy puściło się wodę z pełną mocą. Jeśli ciśnienie wody było za słabe (a w prawie każdym ustawieniu było w jego opinii za słabe), dzyngiel opadał do dołu i prysznic się wyłączał.

I to był pierwszy raz w życiu, gdy zdałam sobie sprawę, że zawsze, gdy brałam prysznic, ustawiałam sobie bardzo łagodny strumień wody. Żeby ta woda po mnie spływała, a nie we mnie uderzała. I gdy nagle okazało się, że nie mam takiej możliwości, bo strumień może być albo silny, agresywny, walący w moje ciało tysiącem małych wodnych batów, albo może go w ogóle nie być to… nie mam się jak umyć.

Ileż ja się namęczyłam, przyjmując w wannie jakieś dziwne pozycje, co by umyć się pod wodą lecącą z kranu. Albo jedną ręką przytrzymując ten głupi dzyngiel, żeby nie opadł, a drugą próbując się myć… było w tym coś wręcz poniżającego, zwłaszcza w gorące dni, gdy marzyłam, by zmyć z siebie pot i brud, ale wiedziałam, że nie będzie to ani łatwe, ani przyjemne… A jak już próbowałam umyć się „normalnie” pod tym prysznicem, to doprowadzał mnie do płaczu. Sposób, w jaki woda uderzała w moją skórę był po prostu nieprzyjemny, dodatkowo miałam jakieś poczucie presji, poganiania i że muszę tej wodzie stawić opór, jakoś z nią walczyć. Przecież taki mocny strumień z prysznica to jest tortura psychiczna i fizyczna, to po prostu boli – jakim cudem ludzie mogą się tak myć?!

A przecież dbanie o higienę dla wielu osób autystycznych jest problematyczne nawet bez takich utrudnień. Umycie się wymaga szeregu różnorodnych czynności, które przy zaburzonych funkcjach wykonawczych mogą być trudne do zapamiętania i wykonania (pomóc może rutyna). Z sensoryką związane też będą drażniące zapachy różnych kosmetyków lub smak pasty do zębów – to wszystko może zniechęcić do dbania o higienę, zwłaszcza gdy autysta jest już zmęczony czymś innym. W końcu – są rzeczy ciekawsze i ważniejsze niż kąpiel. Czasem ciężko oderwać się od swojego specjalnego zainteresowania albo nie widzi się potrzeby zmiany przepoconych ubrań, skoro są wygodne… ech, czemu najprostsze rzeczy musza być takie skomplikowane?

Na szczęście przeprowadziłam się jeszcze raz i tym razem trafiłam na prysznic, który ma porządny dzyngiel, tzn. jak go pociągnę do góry, to zostaje w tej pozycji niezależnie od tego, jak silny jest strumień wody. A poza tym mam tak słabe ciśnienie wody w ogóle, że nawet jak rozkręcę prysznic na maksa, to mi to zupełnie nie przeszkadza. XD I w końcu mogę się normalnie umyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *